Na reporterskim szlaku
Zakopane? Żadna atrakcja. Nic nadzwyczajnego. Każdy może pojechać. Więc jadę i ja.
Na reporterskim szlaku
Jadąc do Zakopanego
Samochód zatankowany, pełen bak. Opuszczam Brodnicę kierując się na Nowe Miasto Lubawskie, drogą krajową nr 15. Ostatni dzień marca, pada deszcz. Cóż, taka pogoda bywa. Wycieraczki chodzą wolno, ale muszę przerzucić na szybszy rytm. Deszcz przechodzi w śnieg, topnieje od razu.
Zatrzymuję się w gospodarstwie Jerzego Lewalskiego z Wielkiego Głęboczka – zgadaliśmy się, że razem chcemy do Zakopanego, więc po co w dwa samochody. Jeszcze tylko konieczny telefon do listonosza, z którym trzeba się umówić na godzinę, bo sprawa ważna.
– Gdzie jest pan teraz? – pyta Jerzy Lewalski.
– Blisko, w Świeciu na Drwęcą.
– O której może być pan u mnie?
– Za godzinę, może czterdzieści minut.
– W porządku, bo my jedziemy do Zakopanego, to zdążymy obrócić w trzy kwadranse?
Zatem ruszamy. Szosą w dół, w kierunku Brodnicy, wieś Wielki Głęboczek mamy po lewej stronie. I dalej, w dolinę Drwęcy, przez most i za pierwszym gospodarstwem odbijamy w lewo, na wysokości Topieli, w drogę polną.
– Damy radę bez mapy?
– Te okolice mam w małym palcu, z Zakopanem włącznie.
Jedziemy, a ja słucham opowieści Jerzego Lewalskiego. Oczywiście o Zakopanem.
– Ktoś tak nazwał no i tak jest. Myślę, że komuś się przywidziało, że jak Napoleon szedł na Moskwę, a szedł tędy, to po drodze zakopał jakieś kosztowności. Legenda, fantazja? Pewnie po części. Pewnie dużo na ten temat by wiedział stary Bernard Żuchliński, bardzo mądry człowiek. Mieszkał tam, w Zakopanem, umarł mając lat 98. Ja byłem wtedy chłopcem i takie tam historie mnie nie interesowały. Szkoda, bo gdybym chciał się czegoś dowiedzieć od Bernarda Żuchlińskiego, miałbym dzisiaj szerszą wiedzę. A tak pozostaje jedynie gdybanie. Jedno jest pewne, – jeżeli Napoleon tędy przechodził musiał szukać jakiejś przeprawy, w najwęższym nurcie Drwęcy. Przypuszczalnie był most, bo do dziś są widoczne przyczółki. Może to był tak zwany Długi Most? No, jesteśmy na miejscu.
Z polnej drogi wchodzimy w chaszcze – wysoka skarpa. Nad brzegiem po drugiej stronie meandrującej rzeki, widać codzienną robotę bobrów, brodzi żuraw na łące. Z wysokiej skarpy widać miejsce, gdzie mogła być przeprawa. Zjeżdżało się wąwozem, ślady drogi widoczne.
– I to wszystko, całe Zakopane – rozkłada ręce mój przewodnik.
Odnotowuję jeszcze najwyższy punkt na mapie dla kajakarzy – Zakopane, 142,6 m nad poziomem morza. Niżej jest Pokrzywnia i Świecie nad Drwęcą. A wszystko to w granicach gminy Brzozie, w powiecie brodnickim.
Wracamy do gospodarstwa Jerzego Lewalskiego. Cała wyprawa zajęła nam trzy kwadranse. Dojeżdża listonosz. Gdyby nie deszcz i śnieg podziwialibyśmy dłużej to miejsce, przyrodę, krajobrazowe ciekawostki. No cóż, pewnie jeszcze powrócę do Zakopanego. Z Brodnicy zaledwie 13 kilometrów.
Tekst i fot. wind