Wakacje wśród koni

Małe Leźno – w tym gospodarstwie, gdzie stajnia i konie, osły i świnia wietnamska, najlepiej smakuje zagraj (uwaga: wszystko jest w porządku pod względem stylistycznym).

Zagraj mi na trąbce

Małe Leźno – w tym gospodarstwie, gdzie stajnia i konie, osły i świnia wietnamska, najlepiej smakuje zagraj (uwaga: wszystko jest w porządku pod względem stylistycznym).

W gospodarstwie agroturystycznym Anny i Marka Michalaków z reguły jest gwarno. A letnią porą, to już na pewno. Konne wakacje zafundowali sobie (ich rodzice) dzieci i młodzież z Torunia, Brodnicy, Krakowa, Bielska-Białej, Warszawy, Gdańska, Poznania, Gdyni a także z Niemiec i Belgii. Rytm codziennych atrakcji, można je nazwać zajęciami, wyznaczają konie. Trzeba przy nich chodzić, czyścić, pieścić, dbać o urodę zanim dosiądzie się, żeby powędrować leśnymi duktami, nad jeziorem, wśród pól.

Wśród zwierząt

Oczywiście psy, rasowe i kundelki, plątają się pod nogami. Konie z kucykiem – albo pod siodło, albo do bryczki. Ulubienicą jest też świnka wietnamska i dwa małe prosiaki, krążące obok niej. Cała rodzina na czarno. Są dwa osły, zdaje się, że oślicą jest Nelly.

– Jak zapisać – pytam Marka Michalaka.
– Tak jak Rokita?

Dumnym osłem jest natomiast Marunio – tu żadnych podobieństw nie znajduję, chociaż?

Zagraj

Uczepiłem się tej nazwy, gdyż wiem, choć bez głębszej penetracji, że to nazwa zupy.

– Jak się robi zagraj, ten regionalny przysmak? – pytam Marka Michalaka.
– Bardzo prosto. Idziesz do kuchni i zamawiasz zagraj. Po dwóch godzinach ci przyniosą. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie są drzwi do kuchni?
– Doskonale, już wszystko wiem.
– Przecież to nasza tajemnica – włącza się Anna Michalak. – Powiemy mu? – uśmiecha się i już wiem, że otrzymam przepis.
– No to pisz. Robi się różnie. Robi się wywar mięsny, trzymasz na ogniu. Pokroić trzeba włoszczyznę, poszatkować. Drobno pokrojone ziemniaki też muszą być. Maggi? Można dodać, do smaku. Na pewno lubczyk. Na pewno lane kluseczki z miseczki. Na patelni robisz podwędzany boczek z cebulką i dodajesz do zupy. Ewentualnie, w bogatszej wersji, można pokroić kiełbaskę. Dlaczego zupa nazywa się zagraj? Bo jak ja ją robię, to mąż stoi obok i gra na trąbce? Wierzę, Marek Michalak ma rozmaite zdolności.

Dom z gliny

Na wzgórzu, za narciarską trasą (zimowe atrakcje tego miejsca), z fundamentów wychodzi ciekawa budowla.

– Siedem lat się za to zbierałem. Książek się naczytałem na ten temat, sięgając aż po XVII wiek. No i nadszedł ten moment. Szalunek się robi, w środku glina i jałowiec, plus słoma rzepakowa. Ściany będą wyglądać tak samo na zewnątrz jak i w środku. Skąd ten pomysł? Zawsze marzyłem, żeby tak zamieszkać. Ania zresztą mówi, że już bliżej ziemi jesteśmy, wiec z gliną dobrze się zaprzyjaźnić.

Trasy edukacyjne

Sezonowe obłożenie w turystów uznać można za imponujące. Temat, w zasadzie, zamknięty. Mogliby wywiesić kartkę: wszystkie miejsca zajęte. Przyjeżdżającym imponuje rozmaitość, bogaty program m.in. dla dzieciaków. Mogą się przejść trasą legendy o Czechu, Lechu i Rusie, trasą o Popielu i myszach, trasa o Smoku Wawelskim w przygotowaniu. Dla każdego coś.

Tekst i fot. (wind)